Strona 1 z 1

zwierzę - przewodnik szamana

PostWysłany: Pią Gru 28, 2007 4:22 pm
przez jaras
Tuż po świcie szaman zaczynał swoje rokroczne o tej porze roku rytuały przywołania deszczu. Liście na drzewach już dawno przestały być zielone. Pora była najwyższa nakarmić Ziemię po tym, jak straciła soki karmiąc roślinność, która w tym roku dała piękne plony. Wkrótce trzeba będzie ją otulić puchem ochronnym przed zimowymi mrozami.

Rozłożył rzeźbione kamienie w krąg. Pochodził z wielopokoleniowego rodu szamanów w tej społeczności. Każde pokolenie coś wniosło w swoje szacowne rzemiosło. Rzeźbione kamienie były dumą rodzinną. Skóry do swoich grzechotek i bębenków też używał ze zwierząt niespotykanych w tych okolicach. Kilka pokoleń wcześniej, kilku braci, wyruszyło po nauki do innych szamanów rozsypanych po wielkim świecie. Ta rodzina wiedziała jak wielki jest świat. Wiedziała, że większy niż poznany. Przynieśli nie tylko wiedzę, której wcześniej nikt tutaj nie znał. Wzbogacili również swoje rytualne narzędzia. Wyróżniali się we wszystkim co robili.

Znał wszystkich w swojej wiosce. Znał wiele pokoleń ludzi, którzy ją zamieszkiwali. Robił dla nich wszystko co potrafił i najlepiej jak potrafił. Kochał tych ludzi, byli całym jego życiem. Oczywiście zaraz po tej niezwykłej kobiecie, która niedawno zawędrowała w tych odległych od centrum świata zakątkach. Mówiła, że się zgubiła, ale on wiedział, że to było przeznaczenie. Urodziła mu wspaniałego syna, który śpi co całonocnym płaczu z powodu wyrzynających się pierwszych ząbków. Już czuć siłę jego szczęk, a to dopiero początek.

Dym z kadzideł zaczął roznosić miłą woń naturze, która potrafiła być przychylna szamanowi. Kiedy było trzeba potrafił nią zawładnąć, tak, jakby potrafił zmieniać pory roku, pogodę i miał wpływ na rośliny. Wszyscy szanowali jego dzieło. Spojrzał w niebo. Czyste i błękitne, mimo dopiero rozpoczynającego się dnia. Pomyślał, że czeka go więcej pracy niż zwykle. Skoncentrował się bardziej, rozpoznał, gdzie kryła się przyczyna niesprzyjającej, choć przyjemnej pogody. Postanowił, że tym razem nie będzie prosił, a kazał. Duchy natury czasem potrzebują otrzeźwienia. I wtedy usłyszał kobiecy głos:

- ty cymbale!

- dlaczego nazywasz mnie cymbałem?

- przywołujesz deszcz, a mój mąż jeszcze nie zebrał ziarna z pól!

- zawsze o tej porze przywołuję deszcz, potem dbam o ziemię, która rodzi wasze ziarno, gdy otulam ją puchem chroniącym przed mrozem, potem karmię rodzącą wasze ziarno ziemię, by dała życie wszystkim roślinom, potem dbam, by ta ziemia, która rodzi wasze ziarno, nie spiekła się w słońcu letniej pory, nie mówiąc, że dbam o dobrą aurę przy każdej potrzebie jaka jest w wiosce i robię to dłużej niż ty żyjesz i twoja matka i jej matka, a twój mąż ma tylko raz w roku zebrać ziarno we właściwym czasie, a to mnie nazywasz cymbałem?

- bo to ty przynosisz alkohol do wioski, przez który on nie ma czasu i sił zebrać ziarno!

- w wiosce jest dość ziarna by starczyło dla każdego potrzebującego, a alkoholu przynoszę tyle, ile chce wioska, nie jestem od pilnowania co z nim robicie, nie mnie nazywaj cymbałem.

Odeszła z płaczem, ale zdania nie zmieniła, choć już tak nie krzyczała, wciąż powtarzała, że to on jest cymbałem.

Szaman odwrócił w stronę nieba by wyrazić swoje zdanie na temat tego, co się tutaj przed chwilą stało, ale poczuł pierwsze krople deszczu na twarzy. Szybko zebrał swoje rytualne narzędzia do magicznego worka i nie gasząc ognisk, odszedł w swoją stronę.

Po drodze naszła go tylko krótka refleksja: "zawsze uważałem, że moim przewodnikiem zwierzęciem jest jaguar, ale dziś myślę, że to baran".


łowca przygód